Opublikowano: 14.03.2024 r., 9:10
|
Autor:
Adrian Kowalczyk
Posiadanie mieszkania na własność to w Polsce, niestety, coraz częściej marzenie ściętej głowy. Dlaczego? Ceny nieruchomości, zwłaszcza w dużych miastach, cały czas rosną i niewiele wskazuje na to, by ten trend miał wyhamować. W Warszawie obecnie coraz trudniej znaleźć choćby kawalarkę o wartości mniejszej niż pół miliona złotych. Dlaczego?
Polacy w różnym wieku dążą do zakupu własnego mieszkania z różnych powodów. Jednym z najważniejszych jest poczucie bezpieczeństwa, z odczuwaniem którego może wiązać się bycie właścicielem danej nieruchomości. Poza tym wieloletnie wynajmowanie lokalu jest na ogół mniej opłacalne niż zakup „m2” choćby na kredyt, który najczęściej trzeba spłacać przez dużą część swojego życia. Problem jednak w tym, że ceny nieruchomości w Polsce skutecznie zniechęcają kolejnych ludzi do podejmowania próby ich zakupu.
Najdroższe nieruchomości – niezmiennie – można znaleźć w Warszawie. Stolica od lat uchodzi za najdroższe miasto do życia w Polsce, choć trzeba też uczucie przyznać, że łatwiej jest w nim zarobić więcej niż najniższa krajowa w porównaniu do innych miejsc na mapie kraju. Zapotrzebowanie na mieszkania wśród warszawian jest wciąż duże, a co za tym idzie – także ich ceny. Na rynku pierwotnym średnia kwota 17 tys. za m2 to w tej chwili żadna nowość.
Przeglądając oferty dotyczące warszawskich mieszkań, można szybko dojść do wniosku, że praktycznie niemożliwe staje się znalezienie takiego, którego właściciel nie żądałby przynajmniej 9 tys. złotych za m2. Oznacza to, że nawet najmniejszy, pozbawiony drzwi wejściowych lokal kosztuje ponad 200 tys. zł. Co jednak najistotniejsze, znajdują się chętni do ich nabycia, a to sprawia, że rynek „patodeweloperski” w Polsce ma się bardzo dobrze.
Czy na stale rosnące ceny mieszkań w Polsce wpływ ma wyłącznie bardzo duże zapotrzebowanie na nie i chęć nabycia przez niektóre osoby jakiegokolwiek lokalu? Na pewno, choć nie tylko. Trzeba pamiętać również o różnego rodzaju programach rządowych, których wdrażanie ma w teorii pomóc zwłaszcza młodym ludziom w zakupie nieruchomości. W praktyce sprawia jednak, że zarabiają na tym przede wszystkim banki i deweloperzy.
Dobrą informacją nie jest również fakt, że sytuacja na rynku wtórnym także nie wygląda kolorowo. Nie tylko Warszawa, ale też Kraków, Poznań, Wrocław czy Gdańsk to miasta, w których cena za m2 lokalu „z drugiej ręki” już dawno przekroczyła pięciocyfrową kwotę, a ponad 15 tys. złotych to, niestety, norma. Tak naprawdę w pierwszym kwartale 2024 r. coraz trudniej znaleźć choćby kawalerkę do 30 m2 za mniej niż pół miliona złotych. Szczególnie jeśli mamy na myśli nieruchomości zlokalizowane w centrum dużych ośrodków miejskich.
Sytuacja na rynku nieruchomości w Polsce rozwinęła się pod względem ich cen na tyle, że można porównywać ją do tej, która panuje w innych krajach Europy, m.in. Hiszpanii i Holandii. Szkopuł jednak w tym, że obywatele tych krajów z zachodniej części kontynentu zarabiają średnio wyraźnie więcej niż Polacy, a w związku z tym mogą pozwolić sobie na więcej, poszukując wymarzonego lokalu. Jak w takim razie rozwiązać problem braku dostępności mieszkań dla milionów obywateli naszego kraju? Najczarniejszy scenariusz przewiduje, że może doprowadzić do tego wyłącznie stale spadająca dzietność w Polsce, która jest obecnie najgorsza od czasów II wojny światowej. Dlaczego? Ponieważ im mniej chętnych na zakup nieruchomości, tym bardziej atrakcyjna musi stać się oferta jego sprzedaży…
